Wywiad z Northern Song Dynasty
Northern Song Dynasty to Jessica Bailiff i Jesse Edwards (Red Morning Chorus). „Uwikłani” w indywidualne projekty, wspólnie zaczęli pisać i nagrywać muzykę w 1999 roku. Trzy lata zajęły prace nad albumem, jedynym jak do tej pory zapisem ich współbrzmienia. Upływ czasu i następujących po sobie pór roku wpłynął na kształt, na strukturę, na wrażliwość i zawartość liryczną tego, co usłyszymy w dźwiękach zamkniętych na krążku. Psychodeliczny, nastrojowy pop przenikający barwami folku, niemalże jak mgła unosi się z muzyki Northern Song Dynasty. Zaprosiliśmy ich do wywiadu, oto co nam opowiedzieli.
Wywiad przeprowadzony został pod koniec listopada, 2008 roku. Nad tłumaczeniem pracowała Maribelle. Wywiad w wersji polskiej znajduje się w czwartym numerze Diamenty Princessy. W tym miejscu chciałbym bardzo serdecznie podziękować Maribelle za pracę ciągłą, determinację oraz cenne uwagi.
Polecamy przesłuchać album Northern Song Dynasty w trakcie poniższej lektury.


Na początek, czy prywatnie jesteście szczęśliwymi ludźmi? Słuchając Waszej płyty, niektóre miejsca w utworach bliskie są starszym dokonaniom zespołu Low. Saving a Lost Soul from the Cold of the Night niemalże jest ukrytym trackiem z płyty I Could Live in Hope przytoczonej przed chwilą grupy. Z drugiej strony bardzo dużo głębi w Waszych utworach, czy był to wpływ Jessiki czy może oboje podobnie właśnie odczuwacie muzykę, którą tworzyliście?
... W moim odczuciu spotkaliśmy się jako Northern Song Dynasty aby zrobić coś innego od tego, co każde z nas tworzyło wcześniej, a przynajmniej aby spotkać się i stworzyć muzykę, która płynęłaby z nas, wspólnie. Te utwory nie byłyby tym, czym są, gdyby nie silny wpływ, jaki mieliśmy na siebie nawzajem, w każdym aspekcie, w tamtym czasie.
Jesse: Przed narodzeniem się Northern Song Dynasty grałem na gitarze podczas większości koncertów Jessiki, supportując jej pierwsze dwa albumy. Kilkakrotnie otwieraliśmy koncerty Low podczas ich trasy „Secret Name”. Bardzo dobrze pamiętam jak, już po naszym secie, oglądałem z balkonu w 7th House w Pontiac (Michigan) Low grających kawałek Violence. To była dla mnie bardzo ważna chwila; piękno i wdzięk, jakie płynęły od Ala, Zaka i Mim były wszechogarniające. Do dziś uważam, że w minimalistycznej, stonowanej muzyce pop nie ma kawałków lepszych niż takie jak choćby Shame. Razem z Jessiką pracowaliśmy nad niektórymi z moich domowych nagrań, które wydałem na kasecie jako the.dithering.effect.
Wkrótce potem nagraliśmy winyl Jessica Bailiff w/ the.dithering.effect dla brytyjskiej wytwórni Resonant. Rzecz, która w moim przekonaniu jest kolejną niezauważoną perłą, dającą dobry obraz naszych działań „pre-NSD”.
Pamiętam, że prawie od początku nosiliśmy się z zamiarem wspólnego grania, które byłoby inne niż nasze dotychczasowe projekty. Prawdą jest, że łączyło nas wiele celów i pewne założenia estetyczne. Kilkakrotnie spotykaliśmy się oficjalnie i rozmawialiśmy o naszej ulubionej muzyce i o tym, co chcielibyśmy osiągnąć. Z takich właśnie rozmów zrodziło się NSD.
Potrafimy bardzo konkretnie nazwać to, co ma na nas wpływ, i słychać to dobrze na płycie NSD. His Name Is Alive, Low, Spiritualized, Slowdive, My Bloody Valentine, Red House Painters, Flying Saucer Attack, Boards of Canada... Nie wstydzę się przyznać, że właśnie te zespoły, wraz z muzyką folk lat sześćdziesiątych znalazły się w naszym polu odniesienia.
Jedną z piosenek NSD zaczęliśmy nawet nagrywać w domu Low, jednak nie mogliśmy jej dokończyć. Przez krótki czas graliśmy także na żywo z grupą znajomych, jednak zrezygnowałem z tego po zaledwie kilku występach.
Jak doszło do Waszego spotkania i pomysłu na nagranie płyty?
Jessica: ...Jesse przedstawił mi się przez internet, w okresie, w którym ukazał się mój pierwszy album. Spytałam, czy mógłby grać ze mną jako członek zespołu koncertowego „Jessica Bailiff”. Podczas prób moich utworów Jesse spytał, czy mogłabym dodać coś od siebie do niektórych z jego nagrań - to jeszcze nie było NSD. Jakoś tak wpadliśmy na pomysł wspólnego zespołu, który stałby się centralnym punktem naszego życia. Jednak trudno było nam znaleźć resztę członków zespołu. Naprawdę chcieliśmy jeździć w trasy, a do tego potrzeba było kogoś więcej niż tylko naszej dwójki.
Jesse: Toledo w Ohio to niewielkie miasto, jednak przez krótki czas w latach dziewięćdziesiątych istniała w nim scena shoegaze. Uwielbiałem zespoły takie, jak Xebec, Astrobrite, i Majesty Crush, często przyjeżdżały tam z Detroit.
Miałem bzika na punkcie grania w nastawionym na fakturę zespole z prawdziwymi piosenkami. Kiedy przeczytałem, że Jessica wydaje album w wytwórni Kranky, natychmiast znalazłem do niej kontakt. Nie kryłem się ze swoimi zamiarami i od razu podzieliłem się z nią niektórymi z moich nagrań. Tak się złożyło, że potrzebowała pomocy przy nadchodzącym koncercie z Casino versus Japan w Chicago. Pomimo kilku niełatwych wyzwań nasz występ wypadł dobrze i udowodnił nam, że możemy z powodzeniem współpracować. Kontynuowaliśmy więc wspólne muzyczne poszukiwania i wspieraliśmy wzajemnie nasze twórcze ambicje.

Jak wspomniała Jessica: Ten imponujący dom należał niegdyś do bogatej i wpływowej rodziny.
Poszczęściło się im podczas rewolucji motoryzacyjnej u początków dwudziestego wieku. Tak jak ja, mieszkali
w okolicach Detroit. Zajmowali się produkcją świec zapłonowych do samochodów. Teraz jest to teren publiczny
i duży rezerwat przyrody, a dom udostępniono zwiedzającym jako zabytek. Gdy byłam dzieckiem, często odwiedzałam
to miejsce. Park częściej niż sam dom.
Zdjęcie: Melinda E. Sabo (copyright 2006)
Północna Dynastia Song a u Was nie słychać żadnych elementów muzyki Dalekiego Wschodu. Czy to jedynie zabawa słowna? Samobójstwo ostatniego cesarza dynastii Song, nie ma chyba nic tu do rzeczy? Skąd pomysł na nazwę tego projektu?
Jessica: Szukaliśmy po prostu nazwy zespołu, z którą dałoby się wytrzymać i natknęliśmy się właśnie na tę. Spodobała się nam gra słowna a także pewna tajemniczość tej nazwy. Nie miało to nic wspólnego z nasza muzyką, naprawdę.
Jesse: Kurcze, tak naprawdę niewiele wiem o Północnej Dynastii Song i nie miałem pojęcia o tragicznej śmierci jej ostatniego cesarza. Na pewno nie było to dla nas inspiracją... Osobiście nie uważam samobójstwa za rzecz szlachetną i denerwuje mnie, że społeczeństwo często wysoko ceni niespokojnych artystów, którzy przestali walczyć i odebrali sobie życie. Myślę, że powinniśmy okazywać wiele serca ludziom, którzy nigdy się nie poddali. Takich właśnie ludzi podziwiam... Takich jak Jackson C. Frank, którego życie było pełne nieszczęść. Jego twarz powinna znaleźć się na amerykańskim banknocie.
Nazwa NSD to coś więcej niż tylko gra słów. Większość naszej wiedzy o tej dynastii pochodzi z książek o sztuce. Rzemieślnicy ery Song byli pod silnym wpływem natury i z tego powodu czuliśmy z nimi bliską więź. Podczas gdy dźwięki mają swoje źródło we współczesnej zachodniej kulturze, filozofia stojąca za albumem jest bardzo wschodnia.
Płytę rozpoczynają i kończą odgłosy strumieniani ptaków, które nagrałem dyktafonem w Wilwood, miejscowym parku. Chciałem poprowadzić słuchacza przez wszystkie cztery pory roku - wiosnę, lato, jesień, zimę - i pozostawić go znów u początków wiosny, otwierając przed nim nową drogę.
Także inne tematy nawiązujace do natury są silnie obecne w całym albumie. Wiem też, że Iker Spozio celowo nadał kobiecie na okładce barwę niebieską, czerpiąc inspirację ze sztuki hinduskiej, w której bogowie i boginie często przedstawiani są w tej kolorystyce.
Zaraz po nagraniu albumu NSD zacząłem eksperymentować ze wschodnią muzyką i dźwiękami, poznając tradycyjną muzykę indyjską pod kierunkiem guru muzyki indyjskiej. Grałem na sitarze, tabli i dilrubie na wielu kawałkach Red Morning Chorus, a na sitarze na niezatytułowanym albumie Jessiki Bailiff wydanym przez Kranky.
Czy tworzenie tła muzycznego Waszych utworów było przemyślane do końca? Często mam wrażenie, iż dźwięki wymykały się spod kontroli tworząc nową, nieprzewidywalną harmonię zupełnie jak ma to miejsce w naturze.

Jessica: ...To bardzo poetycka myśl! Te utwory najprawdopodobniej zaczęły istnieć same z siebie. Utwory często znajdują jakiś sposób dotarcia do ciebie. Jednak, gdy są nagrywane, nadaje się im, podobnie jak rzeźbom, określony kształt. Jesse poświecił naprawdę dużo czasu by nadać formę każdemu dźwiękowi w każdym z utworów.
Jesse: Napisałem wiele piosenek w okresie kipiącym od emocji związanych z życiem osobistym i rodzinnym. Jessica zachęcała mnie do pracy nad tymi, które utkwiły jej w pamięci lub też wywarły na niej natychmiastowe wrażenie. Przeważnie miała na nie pomysły i dodawała własne propozycje tam, gdzie było to konieczne. W taki sposób powstało około 85% materiału na płycie. Podczas całego procesu tworzenia blisko ze sobą współpracowaliśmy. Nagrywanie i miksowanie było bardzo długotrwałym procesem, gdyż dopiero zaczynaliśmy samodzielnie produkować muzykę na komputerach i chcieliśmy dobrze zbadać dostępne możliwości.
Niektóre dźwięki i faktury pojawiały się spontanicznie, podczas gdy w innych stosowaliśmy techniki, które od wielu lat udoskonalaliśmy i z którymi długo eksperymentowaliśmy.


Okładka płyty, moim zdaniem, jest świetna, graficzna („Woman emerges from the sea to spark the light of the sun”). Wykreował ją Wasz przyjaciel Iker Spozio z Ptolemaic Terrascope zine. Czy przy powstawaniu zasugerowała go Wasza muzyka, może jakieś inne wpływy? Jest to o tyle ciekawe, ponieważ muzyka Northern Song Dynasty znakomicie potrafi wpływać na nastrój i na pewien rodzaj ekspresji twórczej.
Iker jest wspaniałym artystą, jestem szczęśliwa, że mógł stworzyć grafikę na okładce. Jesse będzie wiedział dokładniej, ale wydaje mi się, że Iker ma w zwyczaju słuchanie muzyki, gdy tworzy okładki albumów, myślę więc, że było tak i w przypadku NSD.
Jesse: Mimo, że nigdy nie grał na gitarze ani nie dośpiewywał głosów, można powiedzieć, że Iker był pełnoprawnym członkiem NSD. Całą naszą trójkę łączyło wiele zainteresowań muzycznych i artystycznych. Otrzymał wczesne wersje utworów, ale nie jestem pewien, czy wpłynęły one bezpośrednio na jego pracę.
Co sądzicie o ewoluowaniu muzyki wraz z wydawaniem kolejnych albumów? Część osób twierdzi, że dobrze, gdy dany zespół z każdą płytą wnosi coś czego jeszcze nie grał, dajmy na to by nie popadać w skrajności - The Jesus And Mary Chain, którego członkowie szybko się „wyszumieli”. Z drugiej zaś strony, część osób twierdzi, że zespół powinien grać to co gra od zawsze jako znak rozpoznawczy. Chcesz posłuchać czegoś w danym stylu, sięgasz po płytę, po której wiesz mniejwięcej, czego się spodziewać. Dajmy na to Xiu Xiu, nie ma tam zaskoczeń choć może to i dlatego, że ich muzyka sama w sobie potrafi od czasu do czasu zaskakiwać. Co sądzicie o tym będąc muzykami?

Jessica: ...Dla mnie jako artysty, poszukiwania i zmiany dają większą możliwość spełnienia. Czuję, że wolniejszy rozwój może sprzyjać zachowaniu własnego stylu, prawdziwej tożsamości. Nie wierzę w wymuszanie zmian, gdyż może to brzmieć nienaturalnie. Jednak same zmiany są czymś naturalnym, koniecznym i nieuniknionym. To, co ktoś odbiera jako radykalną zmianę pomiędzy płytami jednego zespołu, ktoś inny może widzieć jako kolejny logiczny krok w naturalnej ewolucji tej grupy.

Jesse: I dobre, i złe albumy mogą być tworzone na dwa sposoby - albo przez trwanie przy sprawdzonej formule, albo też przez reakcję na nowe inspiracje. To bardzo niepewna kwestia...
Pamiętam, że gdy His Name Is Alive wydali Stars On ESP, byłem naprawdę zawiedziony, że nie brzmieli jak na Home is In Your Head, czy wcześniejszych albumach. Jednak przesłuchawszy tę płytę wiele razy uświadomiłem sobie, że to był najlepszy album, jaki do tamtej pory wydali, prawdziwe dzieło sztuki i współczesny klasyk. Na kolejnych płytach radykalnie zwrócili się w stronę r'n'b i nie przypadło mi to do gustu.
Tak samo, być może niektórzy fani NSD mogą poczuć się rozczarowani słysząc moją nową płytę nagraną jako Red Morning Chorus. Jestem trochę maniakiem, który nie może się powstrzymać i reaguje na rzeczy, w których się zakocha... i zawsze patrzę przez pryzmat rzeczy, które podziwiam, a te mogą zmieniać się z dnia na dzień. Utrzymanie jednolitości może być trudne, ja jednak nie uważam, że to właśnie jednolitość musi koniecznie i zawsze stanowić cel.
Co sądzicie o wydaniu wspólnie kolejnego krążka? W 2002 roku ukazał się kolejny projekt pod nazwą Red Morning Chorus, w 2003 roku Jessica Bailiff wydała album z David'em Pearcem (Flying Saucer Attack) jako Clear Horizon. W 2006 roku ukazał się album Vlor będący wynikiem współpracy Brian John Mitchell'a z sześcioma przyjaciółmi, między innymi z Wami. Kiedy kolejny album Northern Song Dynasty, bądź ukrywający się pod inną nazwą łączący Wasze drogi? Innymi słowy chcemy więcej, czy bierzecie pod ewentualność wydanie wspólnie następnego albumu? Śledząc Twą dotychczasową biografię Jessiko, lubisz gościć na płytach u różnorakich wykonawców, co zapewne rozwija talent i dialog w tej materii, jaką jest tworzenie muzyki.
Jessica: ...W tej chwili nie mamy żadnych planów, ale zawsze mieliśmy nadzieję nagrać razem kolejny album NSD. Kto wie, co przyniesie przyszłość.
Jesse: Pomimo, że nie zyskaliśmy szerszego uznania, NSD stało się początkiem naszych poszukiwań i eksperymentów w łączeniu „slow tempo” folk z nowoczesnymi fakturami dźwiękowymi. Wierzę, że byliśmy i jesteśmy prawdziwymi pionierami w tej dziedzinie.
Chociaż jako NSD wydaliśmy tylko jeden album, braliśmy razem udział w wielu projektach. NSD jest w jakimś stopniu obecna w nagraniach wydanych jako Jessica Bailiff, Red Morning Chorus, the Odd Nosdam collaborations, Rivulets, graliśmy nawet na gitarze i perkusji na epce Firefly Dragonfly - His Name Is Alive.
Obecnie pracujemy oddzielnie bez żadnych planów na przyszłość, jednak myślę, że owoce minionych lat powoli dojrzeją i z czasem ujrzą światło dzienne. Jessica wspomniała ostatnio, że kawałek James Joyce - Chamber Music, który będzie częścią kompilacji wydanej przez Fire Records, powinien ukazać się jako utwór Northern Song Dynasty.
Jessica pomogła mi również przy niektórych utworach Red Morning Chorus. Mam już gotową długogrającą płytę Love & Bird Song, nad którą pracowałem odkąd skonczyliśmy NSD. W tej chwili szukam dobrej wytwórni płytowej by ją wydać, gdyż czuję, że jest to moja najlepsza do tej pory płyta.
Widząc mnogość różnorakich kompilacji, tak z zewnątrz, widać że oboje dobrze dogadujecie się z innymi muzykami jak i z samymi sobą. Te pytanie nie wymaga odpowiedzi.
Jesse: Ważne jest, by pozostać tak otwartym jak to tylko możliwe, jednak trzeba mądrze wybierać w co zaangażować swój twórczy potencjał; nieczęsto decyduję się na współpracę z innymi artystami.
Byłem naprawdę pod wrażeniem pracy z Davidem Madsonem (Odd Nosdam), pierwszy album cLOUDDEAD jest jednym z moich ulubionych albumów hip-hopowych wszechczasów. To jest hip-hop dla kogoś takiego jak ja, kogoś, kto nie wywodzi się z kultury hip-hopowej, ale lubi patrzeć na wszystko przez konkretny pryzmat.
Muzyka na pewno nie jest jedyną formą Waszej ekspresji, zdradźcie co jeszcze?
Jessica: Jesse ma wspaniałe oko i dryg do sztuk plastycznych. Zaprojektował i stworzył okładkę mojej najnowszej solowej płyty Old Things wydanej przez Morc. Ja sama mam wykształcenie plastyczne (malarstwo, ceramika, fotografia), jednak od dłuższego czasu nie znajduję inspiracji do tworzenia w ten sposób. Czasem mam ochotę popracować w glinie, rozważałam też powrót do rysowania, jednak czas poza pracą i tworzeniem muzyki spędzam na nauce francuskiego i jogi.
Jesse: Pieczenie słodkich bułeczek i robienie belgijskiej pasty czekoladowo-orzechowej. Lubię też kolaże, fotografię eksperymentalną, grafikę, a ostatnio zacząłem z moich fotografii i kolaży robić ręcznie małe książeczki. Moje projekty i kolaże można zobaczyć na płycie Jessiki Bailiff Old Things (Morc-Gent, Belgia), a także na okładkach i projektach dla Red Morning Chorus.
Moim kolejnym dużym przedsięwzięciem jest kanapa do naszego salonu; mamy nadzieję zaprojektować i wykonać trochę własnych mebli.

Jessiko, nawiązując do piosenki Figure Eight (for Jonathan) z Twej płyty Old Things; co oznacza „Figure Eight”? Jak wygląda ta figura? Czyżby nawiązanie do techniki medytacji?
Jessica: „Figure Eight” ma dla mnie wiele znaczeń. Nazwa przyszła mi do głowy, gdy oglądałam film For Jonathan, do którego skomponowałam ten utwór. Był on tłem muzycznym dla dokumentu o nieuleczalnie chorym Jonathanie, który teraz już nie żyje. Wraz z jednym czy dwoma przyjaciółmi, ślizgali się bez łyżew po lodzie, wspaniale się przy tym bawiąc. Ósemka to taki układ w łyżwiarstwie, w którym ślizga się po torze w kształcie tej cyfry. Jeśli ósemkę się „położy”, staje się symbolem nieskończoności (gugolem /ang. „googol”)

* Bohaterem filmu For Jonathan jest Jonathan Hicks, u którego zdiagnozowano raka typu DSRCT. Zmarł on w wieku 23 lat. Film nakręcony został przez jego przyjaciela, filmowca Chrisa Bennetta. Bennett rozesłał owy zapis 8mm do wielu muzyków, których cenił. Tak oto powstały dwa krążki składające się na album. Znajduje się na nich 18 nagrań instrumentalnych wkomponowanych w obraz. W projekcie uczestniczyli między innymi tacy artyści jak Potomac Accord, Unwed Sailor, Her Space Holiday, Early Day Miners, The Album Leaf, Wow & Flutter i właśnie utwór Jessiki Bailiff zamykający ten album.
Mogłabyś powiedzieć coś więcej Jessica, jak wyglądała Twoja współpraca przy piosence Cave-In oraz splicie z Erikiem Kowalskim (Casino versus Japan). Tworzy on przecież tak odmienną muzykę.
Jessica: Cave-In było w rzeczywistości nagrane z Alanem Sparhawk z zespołu Low w ich domowym studio. Star Star Stereo, wytwórnia płytowa, która wydała kawałek, spytała mnie czy nie chciałabym zrobić wspólnego singla z Casino versus Japan, a ja się zgodziłam. Chwilę wcześniej graliśmy tej samej nocy w jednym klubie w Chicago, i wszyscy (Erik, Mike z wytwórni, i ja) spotkaliśmy się właśnie tam. Utwór, który zrobiłam [na singiel, przyp. red.], jest moją wersją utworu zespołu Codeine. Tak naprawdę utwory mój i Casino versus Japan istnieją niezależnie od siebie, a połączyła je obecność na jednym kawałku winylu.
W piosence Spiral Dream z Twego albumu Feels Like Home słychać Jessiko rosyjskie słowa... Co dokładnie oznaczają i dlaczego znalazły się w tej piosence?
Jessica: Moja serdeczna przyjaciółka Melinda była kiedyś wolontariuszką Korpusu Pokoju w Mołdawii. Uczyła angielskiego młodzież w wieku od 13 do 17 lat. Latem 2005, gdy byłam w trakcie nagrywania Feels Like Home, odwiedziła ją jej uczennica Nelly z przyjaciółką Iulią. Cała trójka pewnego wieczoru przyszła do mnie z butelką mołdawskiego wina. Te dwie dziewczyny, myślę, że miały wtedy po 20 czy 21 lat, były takie radosne i pełne życia.
W pewnym momencie zaczęły śpiewać przeróżne piosenki, a Melinda (znając m.in. rosyjski i rumuński) dołączała do nich raz po raz. Gdy śpiewały piękną i smutną rosyjską pieśń spytałam, czy mogę je nagrać. Były tym bardzo podekscytowane. Kiedy ustawiałam mikrofon, śpiewały nawet kawałek Stonesów, to było urocze. Spytałam ich o znaczenie słów, a one powiedziały mi, że pieśń mówi o dziewczynie, która rozpaczliwie chciała opuścić kochanka, lecz jednocześnie bardzo przy tym cierpiała (śpiewały, „Kiedy odejdę, powiem tobie...”). Nie znam całego tekstu, ani nawet tytułu tej pieśni. Tamtego wieczoru nagrałyśmy może z pół tuzina piosenek. Chciałam, żeby były dla nich pamiątką wspólnie spędzonego czasu i całego pobytu. Dopiero później zdałam sobie sprawę, jak ta rosyjska pieśń doskonale współbrzmi z moim utworem Spiral Dream. Język rosyjski potrafi być piękny, szczególnie, gdy śpiewają w nim dwie urocze młode damy. Nelly i Iulia, chociaż pochodzą z Mołdawii, szanują ten język przez wzgląd na rosyjską poezję i literaturę; sądzę, że musiały uczyć się go w szkole. Sama zupełnie nie znam tego języka, lecz jedna z moich ulubionych poetek, Anna Achmatowa, była Rosjanką. Oczywiście znam jej twórczość tylko w tłumaczeniu.

Czasami mam wrażenie Jessiko, że śpiewając uśmiechasz się. Wydaje mi się, że szczególnie słychać to w kawałku Swallowed (z płyty Jessica Bailiff) lub For April (z Old Things). Z pozoru jest on smutny, gdzieś w środku jednak pełen ciepła. Manic Street Preachers śpiewają w piosence My Little Empire właśnie „(..) I'm happy being sad”. Tego podświadomie w muzyce poszukuję i odnajduję to zarówno na Northern Song Dynasty jak i Twoich płytach. Myślę, że lubisz pozytywną melancholię.
Jessica: Pięknie to ująłeś! Tak naprawdę, to właśnie wtedy śpiewając raczej mówiłam do siebie „nie popsuj tego!”, niż się uśmiechałam. Nieustannie poszukuję ciepła, a w trudnych sytuacjach czy emocjach, o których śpiewam, istnieje być może jakaś ukryta nadzieja. Czasem jednak piosenki o miłości, na przykład Hour of the Traces z trzeciego albumu, odbierane są jako mroczne z powodu nastroju mojej muzyki. Tak naprawdę po prostu podążam za tym, co przychodzi do mnie naturalnie, chociaż chciałabym też, tworząc, podejmować tekstowe i muzyczne wyzwania.

O tym, że cała płyta Northern Song Dynasty jest naprawdę bardzo dobra, nie muszę mówić, zresztą sami o tym zapewne wiecie! Jaka jest recepta na tak wspaniale wyciszające utwory jak Seizures, Tromba D'aria, na ciepłe utwory takie jak Those Days czy hałaśliwe, bardzo charakterystyczne tak jak Circle Road? Czy najlepszą receptą jest współpraca między kobietą i mężczyzną?
Jessica: ...Bardzo mnie cieszy, że spodobał się wam album, to wiele dla nas znaczy. Tak naprawdę na te piosenki nie ma żadnego przepisu. Na pewno były one rezultatem naszego wspólnego przebywania. Odzwierciedlają, i w tekstach i w dźwiękach, nasze życie w tamtym okresie. Nasze role w zespole były bardzo od siebie różne i, mówiąc szczerze, większość tego, co znajduje się na płycie powinno się przypisać Jessemu. Zawsze byłam dumna z tego, jak to wszystko wyszło, i myślę, że on teraz też jest.
Jesse: Myślę, że ta muzyka jest po prostu odbiciem naszych osobowości. Prawie jak dźwiękowa fotografia gdyby ktoś lub coś mogło zmienić nas w fale dźwiękowe w latach 2000-2001, to stalibyśmy się właśnie tymi utworami.
Życzę Wam, by Waszą przestrzeń wypełniały wciąż nowe barwy i dźwięki. Czuję się zaszczycony tym, że odsłoniliście mi część Waszego muzycznego świata. Dziękuję za wywiad.
Jessica: Dziękuję także za wywiad, mam nadzieję, że odpowiedzi okazały się pomocne. Jestem również zaszczycona, że nasze drogi mogły się skrzyżować, i że dane mi było zajrzeć w Wasz twórczy świat.
myspace Jessiki Bailiff
myspace.com/jessicabailiff
myspace Jessego Edwardsa jako Red Morning Chorus
myspace.com/redmorningchorus
myspace Ikera Spozio
flickr.com/photos/ikerspozio
myspace Northern Song Dynasty
myspace.com/northernsongdynasty
![]() |
![]() |
![]() |
Powyżej: Polaroidy Jessego Edwardsa.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
||
![]() |
||||||
![]() |
![]() |
![]() |
||||
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
|
![]() | ||||||
![]() |
![]() |
![]() |
||||
![]() | ||||||
![]() |
Data publikacji:grudzień 2008
Oryginalne źródło artykułu:
Diamenta Princessa #4, strona 9